W 1860 roku Pony Express rozpowszechniał informacje o wynikach wyborów prezydenckich. Kalifornijskie gazety dowiedziały się, kto został prezydentem Stanów Zjednoczonych 7 dni i 17 godzin po gazetach Wschodniego Wybrzeża – było to zdecydowanie ustanowienie nowego rekordu szybkości. Listy i przesyłki były dostarczane w ten sposób i w często znacznie wolniejszym tempie do roku 1861 aż nadjechało coś pojemniejszego, wygodniejszego i bezpieczniejszego – kolej, która dostarczała przesyłki nie w kilka tygodni, a w kilka dni.
Jednak rewolucja dopiero nachodziła. Pod koniec XIX wieku uznano, że przesyłki będą dostarczane nie na pocztę, ale bezpośrednio do ludzi. A w 1913 roku pojawiły się paczki – od tej pory można było przesyłać dużo większe rzeczy. W dodatku były tak tanie, że studenci aż do lat 60’ wysyłali do domów rodzinnych swoje ubrania do prania, bo opłacało im się to bardziej niż wizyta w pralni. Zdarzyło się nawet wysłanie dziecka w paczce. W 1919 roku pewien 19-latek, James Casey, rozwinął lokalną firmę przesyłkową, wychodząc z Seattle na resztę kraju i pojechał z rozwojem motoryzacji i poleciał z rozwojem lotnictwa. Nazwał ją United Parcel Service. Szerzej znaną jako UPS.
Łazik marsjański na zakupach
Dzisiaj każdą informację czy produkt mamy właściwie na wyciągnięcie ręki. Wyobraźmy sobie sobotni, leniwy poranek. “Dzień dobry” mówi nam pusta lodówka. Zostając w piżamie wychodzimy do sklepu, a raczej wchodzimy do e-sklepu i dzięki aplikacji zamawiamy zakupy do domu, które dostarczy nam robot. Starship – maszyna twórców Skype’a może dostarczyć nam maksymalnie dwie torby z zakupami, w wyznaczonym przez nas terminie. Nasz sześciokołowy dostawca nie przepada za zgiełkiem wielkiego miasta – a nawet przepada w nim, bo w natłoku tłoku może się porządnie zagubić. Świetnie za to odnajduje się w spokojniejszych dzielnicach, które – niczym łazik marsjański – skanuje swoją czujną, czułą kamerą, rozpoznając kształty ludzi, zwierząt, a nawet kolory świateł na przejściu. Nie podejmuje swoich własnych decyzji – cała trasa jest z góry ustalona. Póki co po chodnikach zasuwa prototyp, ale jego twórcy planują rozpoczęcie działań na pełną skalę.
No spadł mi z nieba!
Na dalsze odległości szykuje się za to Amazon ze swoim dronem. Tutaj też człowiek jest zbędny, bo Amazon Prime Air przesyłkę o maksymalnej wadze 2 kg według planu ma dostarczyć do naszego ogródka w mniej niż 30 minut. W dodatku nie zdziwi go żadne drzewo, czy żaden inny obiekt leżący czy stojący – dron nie leci na ślepo, bo jest wyposażony w technologię, która pozwala mu na “wyczuwanie” i omijanie przeszkód. Obecnie rozwiązanie to wciąż jest jeszcze testowane.
Dokąd leci Google?
Jeszcze dalej poszedł Google. Pamiętacie jak w “Gwiezdnych Wojnach” z wielkiego imperialnego okrętu o zatrważającej nazwie Gwiezdny Niszczyciel, wylatywały setki małych myśliwców? W podobny sposób ma działać Google Project Wing. Nad miastem zjawia się sporej wielkości “okręt”, zawiasa w powietrzu nad okolicą, po czym wypuszcza małego drona z naszą przesyłką. Ten po lądowaniu wysuwa kółka, na których dostarcza paczkę już wprost do naszych rąk. Projekt ten oczywiście wciąż się jeszcze rozwija i niestety nie wiadomo do końca, kiedy można się będzie spodziewać przesyłki dostarczonej drogą powietrzną.
Zakupy online bez dostawy
A co, jeśli chcemy otrzymać produkt, którego nie ma tak do końca w ofercie? Możemy sobie go wydrukować w drukarce 3D. Amazon – który wyrasta na pioniera innowacyjnych rozwiązań w e-Commerce – już jakiś czas temu uruchomił osobną sekcję “Wydruk 3D”, w której możemy zaprojektować swój model danego produktu i czekać na przesyłkę wydrukowaną w samochodzie dostawczym. To jednak dopiero początek, bo amerykański gigant zamierza wprowadzić do oferty pliki, które będziemy pobierać i drukować sobie w domu lub w specjalnych punktach jako gotowe produkty w wersji instant.
Dokąd zmierzają dostawcy przesyłek? Chyba gdzieś poza granicę wyobraźni, więc zapowiada się niezły film sci-fi, w którym każdy z nas niedługo będzie mógł zagrać główną rolę.