W maju w tramwaju, w metrze i w swetrze. Gdzie byśmy nie byli, tam jest z nami nasz smartfon. Nasz kumpel, przyjaciel, miłość, powiernik, który niczym Sam z “Władcy Pierścieni” wiernie podąża za swoim Frodem, niosąc jego manatki. Targa ze sobą nasze aplikacje i nasze połączenie z internetem, a więc sprawia, że nawet na kompletnym odludziu nie jesteśmy bezradni i pozostawieni sami sobie. Chyba, że nie ma zasięgu. Wtedy jesteśmy. Ale nawet wówczas możemy korzystać z aplikacji mobilnej – co prawda zapewne bez części funkcji, ale jednak. No właśnie, responsywna strona czy aplikacja – oto jest pytanie!
Dobre i złe strony RWD
Po jednej stronie panelu dyskusyjnego powitajmy zatem stronę responsywną. Jest ona ułożona tak, żeby wszystkie jej elementy automatycznie dopasowywały się do różnych wielkości ekranów – laptopa, smartfonu, tabletu – i żeby na każdym z tych ekranów strona wyglądała tak samo dobrze. Każdy może na nią wejść w dowolnym momencie – wystarczy wpisać jej adres. A skoro jesteśmy już przy adresie, to dobrze zoptymalizowana strona może zbudować nam naprawdę niezły zasięg, jeśli zajmie wysoką pozycję w wynikach wyszukiwania. Dodatkowo zaletą jest to, że możemy bardzo dokładnie przeanalizować, kto przeglądał stronę, co konkretnie go interesowało, jak dużo czasu tam spędził – możemy poznać naszą grupę docelową.
A wady? Nasza strona może być jedną z miliona innych podobnych stron – nie jest spersonalizowana, chyba że po opcjonalnym założeniu konta. Z pewnością nie zadziała też w trybie offline.
Kto skorzysta na aplikacji mobilnej?
Po drugiej stronie stoi aplikacja mobilna. Jest tylko dla wybranych, bo wymaga własnoręcznego zainstalowania jej na urządzeniu. Jednak dzięki temu wiemy, że osoby, które ją posiadają naprawdę są zainteresowane tym, co robimy. To trochę głębszy poziom komunikacji z klientem, bo jednak mówimy do konkretnych osób – a skoro tak, to możemy świetnie spersonalizować dla nich ofertę. Aplikacja z dostępem do GPS pozwala na zlokalizowanie ich, przez co możemy pokusić się o reklamę outdoorową, a nawet ambient marketing – czyli zaszaleć w terenie, gdzie fanów naszej marki jest najwięcej. Jednak wracając na ekran smartfonu, aplikacja ma jeszcze jedną zaletę – a jest nią ikona, czyli nasze logo. Użytkownik często ma więc z nim kontakt i w pewnym momencie może dojść do punktu, w którym inne marki z naszej branży już nawet nie będą go interesowały.
Czas na wady. Oczywiście koszt – znacznie większy niż przy tworzeniu strony. Dodatkowo jest to dość ekskluzywna forma kontaktu z klientem, która wymaga od niego sporego zaangażowania – aplikacja sama się nie zainstaluje, a kiedy wniesiemy do niej jakieś zmiany, one też wymagają zaktualizowania.
Nie dla każdego wszystko
Rzadko się zdarza, żeby klient rzucił się od razu na aplikację mobilną np. sklepu internetowego, jeśli o tym sklepie wcześniej nie słyszał albo go nie wypróbował. Aplikacja to już głębsza relacja z klientem. Wybór między RWD i aplikacją mobilną okazuje się więc nie być zbyt trudny, jeśli znamy swoich odbiorców, specyfikę branży i potrzeby naszej marki. Strona to otworzenie klientowi furtki na nasze podwórko, podczas gdy aplikacja to zaproszenie go do salonu na wygodną kanapę.