Są takie skarby, które raczej się chowa niż pokazuje. Ot, choćby po to, aby nasz skarb nie zmienił właściciela. Na przykład niektórzy kolekcjonerzy sztuki, tej przez wielkie “SZ”, chowają swoje najbardziej ukochane i wypieszczone nabytki w miejscach dostępnych tylko dla nich. A co dla marek jest obecnie najcenniejszym skarbem? Informacja. Ta o kliencie. Każdym z osobna. Nasz skarb nazywa się zatem big data - teraz już legendarna fraza, o której każdy słyszał, ale u każdego wygląda inaczej, albo nie wygląda wcale. Big data to taki cylinder iluzjonisty - niby każdy wie, że coś tam jest, ale tylko nieliczni potrafią z niego wyciągnąć naprawdę dorodnego, białego królika. Tylko, że data nie zawsze jest na tyle big, żeby sprostać naszym oczekiwaniom, albo częściej jest wręcz too big, przez co zanurzając w cylindrze rękę aż po łokieć i szukając naszego gryzonia, jak telefonu w damskiej torebce, możemy natrafić na multum innych rzeczy, których nie sposób ułożona. Dlatego dobrze uporządkowana i wykorzystywana baza danych o klientach to skarb. A jak o ten skarb dbać, żeby się nie ulotnił?